poniedziałek, 25 listopada 2013
Rozdział 10
Dominika spojrzała na krzesło obok, na którym zasiadł troglodyta, będący kuzynem jej zmarłego przyjaciela Mateusza.
Ów osobnik, posiadający aparycję potencjalnego mordercy i minę, jakby przed godziną wrócił z pseudokibolskiej bijatyki.
Generalnie, Kochmańska nie miała problemów z facjatami obcych sobie ludzi, nie była także próżna, ale ten cały Wasilewski zachowywał się jak skończony idiota. Spóźnił się na pogrzeb Mateusza i Amelii a przed wejściem do prawnika bąknął tylko suche "Bry".
Prawnik, niski człowieczek z łysiną i rumianymi policzkami, rozpoczął monolog objaśniający im wszystkie zapisy z testamentu Mateusza.
Dominika znała Matiego jeszcze ze studiów w Berlinie, była także świadkiem na jego ślubie z Amelią a potem chrzestną Zuzy, obecnie ośmioletniej pannicy. Dziewczynka oprócz wyżej wspomnianego neandertalczyka i jej nie miała żadnych krewnych. Rodzice Mateusza już nie żyli a Amelia wychowywała się w rodzinie zastępczej.
- ...będą państwo dzielić opiekę nad małoletnią Zuzanną Dominiką Wasilewską. - po słowach prawnika, Dominika ocknęła się ze swoich rozmyślań.
- Jak to dzielić?- zapytał Wasilewski. - To ja jestem rodziną Zuzki.
- A ja jestem jej chrzestną. - dodała Kochmańska. - Chyba pan zapomniał o tym małym fakcie.
Wasilewski spojrzał na nią przenikliwie w jego oczach widać było zaciętość.
- Nie zapomniałem. - odpowiedział.
- Z tego co wiem, jest pan czynnym piłkarzem. Jak pan sobie wyobraża opiekę nad rezolutną ośmiolatką? Często pan wyjeżdża, dużo trenuje.
- A pani jest kurą domową i może być z Zuzą cały czas?
- Kurą to może być pańska kobieta, bo pan zachowuje się jak kogut!- Dominika spojrzała na Wasyla złośliwie.
- Touche.
Prawnik czuł się zakłopotany. Co prawda, jako wykonawca testamentów, słyszał już to i owo, ale ta dwójka nie pałała do siebie nadmierną sympatią.
- Proponuję, żeby państwo wszystko sobie dobrze przemyśleli. Zuzanna może trafić do rodziny zastępczej.
- Wykluczone!- odezwali się unisono.
- Myślę, że możemy jakoś się dogadać. -blondynka posłała Wasylowi sztuczny uśmiech.
- Na pewno się dogadamy. - dodał Marcin.
Pół godziny później oboje jechali do Podkowy Leśnej, gdzie znajdował się dom Mateusza.
Gdy dojechali, opiekunka oznajmiła im, że Zuzka śpi a ona niestety śpieszy się do domu.
Kwadrans potem na nowo rozgorzała dysputa na temat latorośli zmarłych Wasilewskich.
- Ja mogę się zająć Zuzą, chwilowo nie jestem zajęty. - oświadczył Wasyl.
- Zajęty to może być kibel na centralnym. A chwilowo możesz sobie zrobić dobrze pod stołem a nie opiekować się dzieckiem. Ona potrzebuje stabilnego domu a nie wujka na jakiś czas.- krzyknęła Dominika.
- I ty możesz jej ten dom dać? Osoba z tak delikatnymi nerwami? Po niej też będziesz tak jeździć, jak ci się coś nie spodoba?- stoper spojrzał na Dominikę spode łba.
- Zuzanna nie jest gruboskórnym troglodytą, pozbawionym dobrych manier!
- Odezwała się hrabianka! Piórko w dupę i na wodę, tylko szkoda, że jak otworzysz te swoje czarujące usteczka to bluzgasz gorzej niż marynarz.
- Wiesz gdzie możesz sobie wsadzić te docinki, Wasilewski? - odpysknęła mu.
Wasyl, czuł że zaraz eksploduje. Co to za sekuta?
Wcześniej nie miał wątpliwej przyjemności spotkać się z panią Kochmańską, która przez jego starszego kuzyna, była gloryfikowana. Pierwsze z nią spotkanie, okoliczności wręcz tragiczne a ona rzuca mu się do oczu jak rozwścieczona kotka.
- Czekam, aż powiesz coś błyskotliwego. - odpowiedział z pobłażliwym uśmieszkiem.
Dominika spurpurowiała mierząc stopera wściekłym spojrzeniem.
Nie miała zamiaru dalej użerać się z tym idiotą. Jedno było pewne, nie da mu wychowywać dziecka.
Parsknęła gniewnie odwracając się na pięcie i idąc w stronę pokoju gościnnego. Jeden zero dla tego głąba.
Tymczasem w Dortmundzie, Łukasz po skończonej kolacji z Kubą pojechał prosto do Zośki. Przez telefon dowiedział się, że Kochmańska zabalowała z Agatą a teraz jest sama w domu. Dominika pojechała na pogrzeb kolegi do Warszawy.
Współczuł Mice, ale nadarzała się okazja żeby pobyć z Zosią sam na sam. Dziewczyna pomimo tego, że ewidentnie coś do niego czuła, unikała odwiedzin w jego kawalerskim gniazdku. Coś ją trapiło, ale nigdy nie powiedziała o co chodzi.
Zaparkowawszy swoje czarne audi R8 pod domem sióstr Kochmańskich, sięgnął do kieszeni marynarki po gumy orbit. Z lubością wsadził jedną do ust, rozgryzając ją, aż poczuł orzeźwiająco miętowy smak.
Zadzwonił dzwonkiem, czekając aż Zosia otworzy. Dziewczyna, trochę się ociągała, ale gdy zobaczył ją w progu w krótkiej koszulce nocnej, przecierającej oczy, to momentalnie zrobiło mu się ciasno w spodniach.
- Łukasz?- zapytała zaspana. - A co ty tutaj robisz o tej porze?
- Jest jedenasta. Wpuścisz mnie?- zrobił słodkie oczy.
- Nie. Zostawię cię na wycieraczce, właź!- ustąpiła mu miejsca, sam idąc na górę po szlafrok.
- Możesz tak zostać. - zasugerował Piszczek, szczerząc się jak do reklamy pasty.
Zośka spojrzała na niego podejrzliwie.
- To był subtelny sygnał, że chcesz się położyć obok mnie?- zapytała kpiarsko.
Obrońca wszedł na schodek niżej, objął ją w pasie, przyciągając do siebie tak, że wargi Łukasza były tylko minimalnie wyżej od ust Zosi.
Żar oblał ich oboje, gdy zaczęli się całować. Zośka zarzuciła Piszczkowi ręce na szyję, bawiąc się jego blond czupryną.
Pocałunki z początku delikatne, przerodziły się w namiętną pieszczotę, od której krew zaczęła żywiej krążyć w żyłach a serce kołatało jak ptak uwięziony w klatce.
- Chodźmy na gorę!- wyszeptał Łukasz, gdy tylko na moment oderwał wargi od ust Zośki.
- Mmmm.- zdążyła tylko dodać, bo zaraz silne ręce piłkarza uniosły ją w górę a on sam prawie biegł do jej sypialni. Na szczęście drzwi były otwarte a łóżko blisko, bo przez sprint wzdłuż korytarza, niechybnie rozbiliby się na najbliższej ścianie.
Opadli na łóżko, obdarzając się coraz śmielszymi pieszczotami i pocałunkami. Usta Łukasza rozpoczęły gorącą wędrówkę od ust, przez szyję aż do dekoltu. Po chwili przerwał ją, by pozbyć się koszulki Zośki. Podniósł się wyżej, próbując uporać się ze swoją koszulą, szarpnął nią, tak że guziki posypały się z suchym brzękiem na podłogę. Obnażony do pasa, nachylił się nad kochanką, chcąc dokończyć to co przed chwilą zaczął.
Pech chciał, że w domu rozległ się brzęk dzwonka do drzwi.
- Kur...- zaklął pod nosem piłkarz.
Zośka wstała jak oparzona w biegu otwierając szafę w poszukiwaniu czystej koszulki i spodni od dresu.
- Kogo to niesie?- zapytała samą siebie.
Zeszła na dól klnąc na tego, kto ośmielił się przerwać jej intymne tête-à-tête z Łukaszem. Już ona sobie pogada z tym osobnikiem, niech spojrzy która jest godzina. Nikt normalny nie łazi po domach o tej porze.
Otworzyła drzwi tak zamaszyście, że prawie wyrwała klamkę. Jakież było jej zdziwienie, gdy po drugiej stronie ujrzała swojego wroga numer jeden, czyli Roberta Lewandowskiego.
- Hej. - uśmiechnął się do niej. - Przepraszam za późną porę, ale wyładował mi się telefon i zepsuł samochód. Mogę od ciebie zadzwonić.
Zośkę zamurowało.
Głupszej wymówki, nie wymyśliliby twórcy scenariusza do Klanu albo M jak Miłość.
- Skoro musisz. - odpowiedziała mu sztucznym głosem. Telefon jest w salonie, chodź za mną.
Ruszyła przed siebie, tymczasem Lewy kontemplował jej pośladki, opięte ciemnymi dresami.
Jak tylko skończy romans z Zarą, weźmie się za tę kocicę. Nie pamiętała, że uwiódł jej pustą przyjaciółkę Kenię, więc spokojnie mógł zamoczyć w niej swój pędzel. Zachichotał pod nosem, ze swojego dowcipu.
Co prawda, Piszczek się nią interesuje, ale tego mięczaka można szybko wyeliminować. Kim on przy nim- RL 9 jest? Niczym!
Zośka nachyliła się nad niskim stolikiem do kawy, tymczasem on mógł bez przeszkód obserwować jej tyłeczek. Och, jaką miał na nią ochotę. Zara wyjechała na tydzień do Berlina a Anka pojechała na zawody. Był wygłodniały jak mnich w Wielkim Poście a nie chciał zdradzać narzeczonej z byle kim. Miał w pamięci aferę swoich kolegów w jednym z poznańskich burdeli i tą, która była udziałem francuskich piłkarzy. Za Benzemą i Ribery'm smród prostytutek ciągnął się już kilka lat. On, nie mógłby mieć na sumieniu takiego grzechu. Czarek załatwił mu audiencję u samego papieża Franciszka!
Matka, znowu by się darła. Musiał zachowywać się porządnie, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Nikt nie musi wiedzieć, że Ania nie jest jego jedyną partnerką seksualną. Ona sama, chyba też nie żyje w iluzorycznym świecie, gdzie para jest sobie wierna aż do grobowej deski. Musiałaby być kretynką.
Rozmyślania Lewego przerwała Zośka, która dawała mu słuchawkę bezprzewodowego telefonu stacjonarnego.
- Proszę. Tam jest gabinet Dominiki możesz stamtąd zadzwonić w spokoju. - powiedziała grobowym głosem.
- Przepraszam kochanie, że ci przeszkodziłem. - kajał się napastnik. - Muszę zadzwonić na pomoc drogową a nie chciałem budzić Błaszczykowskich. Mają małe dziecko a wy z Dominiką jesteście dorosłe, więc uznałem że o tej porze jeszcze nie śpicie.
- Właściwie to leżałam już w łóżku. - odpowiedziała Zosia.
Lewy znowu uśmiechnął niby zakłopotany a tak naprawdę, bo jego twarzy błąkał się uśmieszek.
- Nie wiem jak mam ci się odwdzięczyć. - chciał Zośkę, przytulić, ale głos który dobiegł go od strony schodów, mógł swoim lodem zmrozić nawet Kalifornię.
- Łapska przy sobie Lewandowski!- właściciel owego głosu, pojawił się w salonie.
Mina Piszczka wskazywała na to, że chce Lewandowskiemu zrobić coś przykrego.
- Piszczek?- zdziwił się Lewy. - A co ty tutaj robisz o tej porze?
- To chyba ja, powinienem zadać to pytanie. - burknął obrońca.- Anka wie gdzie jesteś?
- A co cię to obchodzi? Nie jesteś u siebie!
- Ja nie przychodzę do twojej przyszłej żony, kiedy ciebie nie ma!
- A czy ja przychodzę do twojej żony?- odpysknął się Lewy.
Wkurzał go fakt, że Piszczek wyskoczył niczym klaun z pudełka. W dodatku wściekły klaun. Dymił do niego o Zośkę jak pies ogrodnika. Sam nie weźmie i jemu nie da.
- Zośka to moja dziewczyna!
- Zosiu to prawda?- zapytał słodko Lewy. - Bo jeśli uraziłem was czymś...
- Spokojnie Robert, zadzwoń gdzie chcesz a ty Łukasz chodź do kuchni zrobimy herbatę.
Lewy posłał Łukaszowi triumfujące spojrzenia idąc w stronę gabinetu Dominiki. Piszczek, gdy tylko został sam na sam z Zośką wkurzył się do granic możliwości.
- Co ten burak tu robi? Czego przyszedł akurat do ciebie?!
- Nie wiem. - odpowiedziała Zośka. - Przypalętał się tutaj, bo podobno złapał gumę i wyładował mu się telefon.
- Kłamie!- Piszczek złapał Zośkę za rękę, ściskając o wiele za mocno. Dziewczyna wyrwała się z jego uścisku, odsuwając się od niego na bezpieczną odległość.
- O co ci chodzi, Piszczek? Przecież go tutaj nie zapraszałam!
- Więc co on tutaj robi? Przecież go nawet nie lubisz!
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? Nie wiem! Nie mam zielonego pojęcia! Fakt jest taki, że przylazł i przerwał nam wstęp do seksu. O to jesteś zły, prawda!
- Zośka...
- Zośka, Zośka... Czemu ja jestem winna? Chciałam iść z tobą do łóżka, ale nam przerwali. Nie wyżywam się na tobie!
- Ja nie chciałem iść z tobą do łóżka na litość boską! Chciałem się z tobą kochać a ty wszystko spłycasz!- uniósł się, krążąc po kuchni jak wściekły zwierz.
Zośka spojrzała na niego nie mniej zła.
- Spłycam, bo wszystko popsułeś! Mogliśmy spuścić go na drzewo i spędzić ten wieczór tylko we dwoje.
- Możemy dalej go spędzić, jak tylko ten idiota stąd pójdzie.
- O nie mój kochany. Jak tylko Lewandowski zabierze swoje cztery litery z tego domu, ty grzecznie pojedziesz do domu i ochłoniesz. Proponuję lodowatą kąpiel.
- Kochanie...
- Nie bierz mnie na kochanie. Taka jest moja decyzja!- powiedziawszy to wyszła z kuchni zostawiając Piszczka samego i sfrustrowanego.
_____________________________________________________________________________
Witajcie!
Skracam oczekiwanie na blogasek do dwóch tygodni. Robię postępy! :D Kilka osób zatęskniło za Wasylkiem, więc na ich prośbę wprowadzam go do tego opowiadania. Na razie w roli troglodyty a potem się zobaczy :)
Piszczu wrócił do gry! *huuuurrrra* Powodzenia!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
To tak :
OdpowiedzUsuńAkcja Wasyl Dominika -
GENIALNA
W Dortmundzie trochę nudnoo ale nie
spodziewałam się że Piszczek może tak się wkurzyć.
Jestem zadowolona z tego rozdziału :-)
Pss. Jeśli będziesz miała chwilkę to zapraszam na Mijamy się (Piszczek) i na Pamiętnik Stewardessy (Reus)
Buzioole ;*
Zosieńka dała czadu tym razem. Proszę bardzo jaka stanowcza. Bo ten kretyn się kurna musiał przypałętać. Niech obraca laski, które są tym zainteresowane, a nie dowala się do tych, które wyraźnie mają go w dupie. Chociaż tak swoją drogą gdyby Zośka miała go w dupie to byłby to już dla niego spory komplement, bo jej uczucia względem niego można określić jako zdecydowanie gorsze.
OdpowiedzUsuńyeeeaa !!! nareszcie!! Wasyl u Ciebie jak zwykle genialny :D a Lewemu dobrze!
OdpowiedzUsuńPS też się cieszę że Piszczu wrócił :D
Pozdrawiam- Wierna Czytelniczka :)
Jeszcze miśka- Wasyla brakowało :D Nie sądziłam, że Zośka jest taka chcętna ^^
OdpowiedzUsuńOgółem bardzo fajnie. Pozdrawiam!
Marcinek <3
OdpowiedzUsuńFajnie się zapowiada jego rola w tym opowiadaniu :)
Lewy zachowuje się jak debil ale, to norma :)
Zosia z Piszczem= słodziakiiii <33
Pozdrawiam :)
o kurde, z Lewego niezłe źółko, ciekawa jestem rozwoju sytuacji ;D
OdpowiedzUsuńno i powrót Wasyla ;DD
No, no, nie pomyślałabym, że Zośka potrafi być tak stanowcza, na każdym kroku zaczyna mnie zaskakiwać ta dziewczyna. Szczerze mówiąc, gdyby do mnie do domu przyszedł sam Lewandowski, nie wpuściłabym go, udawałabym że mnie nie ma :D
OdpowiedzUsuńZrobiło mi się trochę szkoda Piszczka, ale jakoś to przeżyję.
Czyżbyś szykowała jakiś mały romansik z udziałem Wasyla i Dominiki? Mogłoby być bardzo interesująco ;)
Czekam na kolejny!
Lewy zawsze musi się wpierdzielić... Mam nadzieję, że nie namiesza za bardzo między Zośką i Łukaszem.
OdpowiedzUsuń