sobota, 17 maja 2014

Powrót do Dortmundu czyli II seria Kuba sam meczu nie wygrasz

Witajcie!
Dla tęskniących za opowiadaniami z BVB chciałabym zaprosić serdecznie na sequel mojego ukochanego opowiadania Kuba sam meczu nie wygrasz.
Blog nosi nazwę Powrót do Dortmundu i będzie kontynuacją losów Kuby Błaszczykowskiego i jego ukochanej Agnieszki.
Nasza para jest już pięć lat po ślubie, wspólnie wychowują adoptowane bliźnięta Katię i Ksawerego a także owoc swojej miłości, synka Janka.
Ich szczęście będzie jednak wystawione na próbę przez niespodziewany powrót osoby, której mieli nadzieję już nigdy nie oglądać.

Po resztę zaprasza na bloga Powrót do Dortmundu
                                                                Zapraszam bardzo serdecznie!
                                                                                        Fiolka :*











wtorek, 4 lutego 2014

Zawieszenie!

Witajcie!
Z bólem serca muszę przyznać się do porażki związanej z tym opowiadaniem. Ciągnęłam je przez dwanaście rozdziałów, ale coś nie zaskoczyło i pomimo wzbogacania fabuły Wasylem i Zuzią, czuję że jednak nie mam motywacji i chęci do kontynuowania tego opowiadania. 

Na razie zawieszam tego bloga, może kiedyś coś mnie oświeci i wrócę, ale chwilowo nie mogę nic obiecywać a miesięczne przerwy i moje wyrzuty sumienia mi w tym nie pomagają. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. 
Zawieszam również Tres metros sobre en cielo, więc odniosłam porażkę na frontach czarno- żółtych, muszę sobie od Borussi odpocząć. 
                                                        Dziękuję za wszystkie wasze komentarze i obserwacje bloga. 
                                                                                 Pozdrawiam Fiolka :)

środa, 29 stycznia 2014

Rozdział 12


    Wasyl z uśmiechem na ustach ruszył w stronę posesji Błaszczykowskich. Zuza drepcząca obok niego zalewała go potokiem pytań.
    - Wujku czy kobiety wiedzą co to spalony?
Stoper ledwo stłumił śmiech, mała za każdym razem zadawała mu takie pytanie, że chwilami nie wiedział co powiedzieć, żeby wyjść z twarzą.
    - Są takie które wiedzą, ale są też takie które nie wiedzą. - odpowiedział dyplomatycznie.
Zuzanna o dziwo przyjęła tę odpowiedź i zanim zdążyła zadać koleje pytanie, stali już przed drzwiami frontowymi do domu Kuby i Agaty.
Marcin nacisnął dzwonek, czekając aż ktoś otworzy. Trwało to parę chwil, ale chwilę po tym w progu stał zszokowany Błaszczykowski.
    - Wasyl?
    - Nie Madonna. - wyszczerzył się jak krokodyl nilowy. - A to jest Lady Gaga.- wskazał na dziewczynkę.
Kuba wyglądał na lekko skonsternowanego i gdyby nie wychylająca się zza jego pleców Agata dalej stałby jak słup soli.
    - Wasyl! Jak miło wchodź!- wykrzyknęła entuzjastycznie. - O jaka śliczna dziewuszka! Kuba, mógłbyś się przesunąć mamy gości!- dźgneła małżonka pod żebro a ten w końcu zatrybił, że wypadałoby przybyszów wpuścić do domu.
    Gdy gości rozlokowano w salonie Agata wysłała małżonka po kawę, ciasteczka i sok a sama zaczęła pogawędkę z Wasilewskim.
    - Zaskoczyłeś Kubę. - zachichotała. - Co cię sprowadza do Dortmundu?
    - Mieszkamy tu!- wymsknęło się Zuzannie.
Wasyl popędził z wyjaśnieniami.
     - Chwilowo mieszkamy u sióstr Kochmańskich ja i...- zrobił pełną dramaturgii przerwę. -...Dominika jesteśmy opiekunami prawnymi Zuzy.
    Dziewczynka rozpromieniła się ukazując niekompletne uzębienie.
Błaszczykowska spojrzała z czułością na ośmiolatkę, nie kryjąc też zdziwienia faktem, iż kolega jej małżonka mieszka za płotem z ich sąsiadką.
    - O popatrz a Dominika mi nic nie mówiła, Zosia coś wspominała o jej wyjeździe, ale sama nie znała dokładnych szczegółów.
    - To długa historia i na pewno dziewczyny ci ją opowiedzą. - mruknął brunet.
Agata nie pytała o nic więcej bo w pokoju pojawił się obładowany słodkościami i napojami Kuba. Niósł tacę z wprawą zawodowego kelnera, kładąc ją na niskim stoliku do kawy.
    Podczas gdy jego małżonka zajmowała się nalewaniem soku dla Zuzi i częstowaniem jej ciastkami, Kuba maglował przyjaciela.
    - Na długo zostaniesz? Może wpadniesz na mecz?
    - Błaszczu a coś ty taki stęskniony?- zachichotał stoper. - Zostanę na tyle, że jeszcze będziecie mnie mieć dość.
    - Jasne. - prychnął pomocnik. - Spotkałeś się z Piszczem? Widziałem go dzisiaj jak pędził do Zośki z kwiatkami. Żalił się wczoraj na Lewego, ale nic nie zrozumiałem z jego monologu do słuchawki. - spojrzał porozumiewawczo na Wasilewskiego.
    Agata patrzyła na to wszystko z pobłażaniem. Jej mężowi ewidentnie się nudziło, odkąd Piszczek zaczął spotykać się z Zośką i ich wspólne piwka musiały ustąpić randkom z oblubienicą. Ona nie narzekała aż tak bardzo, bo mężuś zajmował się domem pod jej nieobecność i miał większy kontakt z Oliwką.
Mała była teraz na etapie ogromu miłości do tatusia.
    - Widziałem się z nim. - odpowiedział Wasilewski. - Smażyli naleśniki.
    - I mieli się całować!- wtrąciła się Zuza.
    Błaszczykowski spojrzał na dziewczynkę ze zdziwieniem. Młodzież za dużo wie, ale ta dziewczynka zdecydowanie powinna mieć więcej do czynienia z kobietami. Czego ten Wasilewski ją uczy?
    - Zuza mówiłem ci już, żebyś nie opowiadała przy ludziach o całowaniu!- stoper udał groźną minę, ale córka jego kuzyna wcale nie wyglądała na przejętą naganą.
    - Słyszałam jak mówisz do pana Dudki, że niektóre kobiety najpierw się całuje a potem włącza mózg! - rozbrajająca szczerość Zuzi doszczętnie rozbiła dorosłych. Agata wyszła pilnie do łazienki a jej ramiona podejrzanie się zatrzęsły, Kuba popłakał się ze śmiechu a Wasyl oblał purpurą.
    - Lepiej cenzuruj swoje wypowiedzi.- wychrypiał czerwony ze śmiechu Kuba.


    Tymczasem w domu Roberta szykował się posiłek. Anka wróciła przed kilkoma dniami z Polski, gdzie uczęszczała na wykłady ze zdrowego żywienia. Owe wykłady przeprowadzała jakaś znana pani profesor na co dzień pracująca w Szwajcarii.
    - Ugotuję ci przepyszny obiadek.- narzeczona pocałowała Roberta w  same usta, na co on odpowiedział z namiętnością. Pocałunek jednak nie trwał zbyt długo, bo Anka kątem oka zauważyła, że w kuchni kupi zupa.
    Lewy sfrustrowany postawą narzeczonej poszedł do sypialni, zastanawiając się po co właściwie się z nią żeni?
    Odpowiedź była prosta. Reputacja i renoma jaką wypracował sobie przez lata wyrzeczeń, nie mogła zostać zaprzepaszczona zwłaszcza, że na styczeń szykował się do podpisania umowy z Bayernem.
Nie może prowadzić takiego życia prywatnego jakie by chciał. Najchętniej wyskoczyłby do klubu ze Szczęsnym, napił się kilku piw, zabawił się z chętnymi laseczkami. Nic z tych rzeczy jednak nie można było mu robić! Był więźniem swojej nieskazitelnej reputacji i musiał udawać zakochanego w Ance.
    Och gdyby tylko Zara raczyła w końcu pokazać się w Dortmundzie, zamiast tego musiał słuchać ględzenia Anki o zbliżającym się ślubie. W dodatku irytował go związek Piszczka z Zośką Kochmańską.
Wiedział dokładnie kim ona jest i gdyby nie durna Kenia i spowodowany przez nią wypadek, Kochmańska szukałaby na nim zemsty. Nie pamięta go ku jego ogromnej uldze, ale też wkurzał go fakt, iż ma na nią ochotę. Przeleciałby ją nawet gdyby nie była tak atrakcyjna, tylko po to żeby Piszczka zalała krew.
    Nienawidził tego dupka. Trzymał się z Błaszczykowskim, który powinien kumplować się z nim- Lewym! Razem stworzyliby duet gwiazd, prawdziwych przyjaciół, ale Kuba wolał tego picusia glancusia ze Śląska.
Jeszcze tego pożałuje!
    Złowrogie myśli Lewego przerwało nawoływanie Anki z dołu. Dobrze, że w końcu coś zje bo od tej papkowatej owsianki na śniadanie zrobiło mu się niedobrze i wszystko zwrócił. Pokłócili się i Anka ze łzami w oczach obiecała zrobić dla niego coś specjalnego.
    Wszedł do jadalni z triumfalnym uśmiechem, który momentalnie zgasł na widok tego co tam zastał. Na środku stołu leżały czerwone placki, wyglądające jak krowie kupy a w misce obok dojrzał kiełki.
W wazie bulgotała jakaś zielona breja udekorowana nasionami i pietruszką, której tak nienawidził!
    - Co to jest?- jęknął nieszczęśliwie.
Anka rozpromieniła się jak słonko na wiosnę.
    - Chipsy z buraczków z kiełkami i zupka z pora z nasionami. Musisz zjeść lekko i pożywnie, żebyś miał siłę na boisku.
    - Ale ja chciałem schabowego kobieto!- zaryczał niczym ranny łoś.
Anka wzięła się pod boki z miną wskazującą na to, że nie będzie tolerowała żadnych sprzeciwów.
    - Od schabowego zrobi ci się bojler, chcesz stracić piękną rzeźbę ciała? Chcesz wyglądać jak statystyczny Polak z bębnem na wierzchu?- zapytała a on wiedział, że to koniec jego marzeń o dobrym obiedzie.
    Miała go w szachu i znała słaby punkt. Nie mógł znieść  myśli o tym, że stanie się gruby i nie poleci na niego żadna laska.
Zjadł wszystko z ogromnym obrzydzeniem, udając że breja i krowie placki to naprawdę frytki, schaboszczak i suróweczka z kapusty.


    Lewy po obiedzie zaserwowanym przez narzeczoną, wsiadł do swojego AudiR8 sunąc do siedziby klubu.
Zajechawszy na parking ledwo miał siłę, aby udać się do szatni.
    W pomieszczeniu panował gwar, koledzy z uśmiechami od ucha do ucha, przedrzeźniali się wymieniając uwagi na różne tematy.
Lewy z miną, zdechłego dorsza podążył do swojej szafki. Ledwo miał siłę otworzyć drzwiczki, które jakby mu na złość zatrzasnęły się i nie mógł sobie z nimi poradzić.
    Kuba i Piszczu obserwowali to wszystko z ledwie tłumionymi uśmieszkami satysfakcji. Wiedzieli co gnębi Bobka. Znowu miał na obiad buraczane chipsy, krem z pora i dwa liście sałaty.
Oni zaś zjedli porządny obiad składający się z tradycyjnego schabowego, ziemniaków oblanych stopionym masełkiem i dużej porcji mizerii. Nie oparli się również pomidorowej z makaronem domowej roboty. Na deser Zośka i Agata podały płonące lody. A po treningu wypiją po browarku, zapraszając na niego Wasyla i dziewczęta.  Co sobie będą żałować! Lewy niech cierpi!
    - Co jest Lewusku, głodny jesteś?- Marco Reus podszedł do markotnego i bladego Roberta. - Co miałeś na obiad?
    Kuba i Piszczu nadstawili radary, reszta szatni zamarła w niemym oczekiwaniu.
Lewy oparł ciemną głowę o drzwiczki do szafki, przymknął oczy i przemówił.
    - Miałem chipsy z buraka...- rzekł tak cicho, że stojący na samym końcu Weidenfeller ledwie dosłyszał.
    - A na drugie gerberek?- zarechotał Piszczu.
Lewy zmroził ich spojrzeniem rybich oczu.
    Kuba może i by się przeraził, ale "Zemsta śniętego dorsza trzy" już dawno nie robiła na nim wrażenia.
    - Zupa krem z pora!- niemalże wykrzyknął Lewy, ale zaraz ucichł, bo żołądek przycisnął mu się do kręgosłupa ssąc potwornie, jakby ktoś wałkował po nim szczotką od odkurzacza.
    - I zapewne liść sałaty?- dodał złośliwie Błaszczykowski.
    Cała szatnia buchnęła śmiechem. Co poniektórzy pokładali się na podłodze, czując jak głupawka nie daje im spokoju. Lewy postanowił się obrazić. Resztką sił, nadludzkim wręcz wysiłkiem, wyczołgał się z szatni idąc popłakać w kąciku nad swym okrutnym losem i nieczułymi kolegami z szatni. W Bayernie na pewno go zrozumieją.
A on jeszcze pokaże tym patałachom, zwłaszcza zaś Piszczkowi. Uwiedzie Zośkę i nie będzie zmiłuj.


___________________________________________________________________________
Witajcie! 
Z Lewego jak zwykle wychodzi mi wredna kreatura, ale nie dziwcie się ja go naprawdę nie znoszę i to wszystko udziela się w opowiadaniu. 
Znowu długo mnie tutaj nie było i przyznaje się bez bicia cały czas mam myśli, żeby rzucić to opowiadanie i sama nie wiem co mnie tutaj jeszcze trzyma. 
Jestem w żałobie z powodu Kuby i jego kontuzji :( Dodatkowo wiem jak koszmarna to kontuzja, bo sama przeszłam przez taki sam uraz a kolano boli mnie po dziś dzień. 
Szczęście w nieszczęściu jest takie, że Kubulek będzie tatą po raz drugi! 
Życzę Wam miłego czytania! 
                                                           Pozdrawiam Fiolka :*

wtorek, 7 stycznia 2014

Rozdział 11


   
    Zośkę obudził hałas, jakby ktoś zrzucił martwe ciało ze schodów. Poderwała się niczym rącza gazela, wybiegając na korytarz w samej piżamie.
U szczytu schodów stała Dominika trzymajac za rękę dziewczynkę na oko siedmiolatkę, za nimi zaś wysoki brunet z miną seryjnego mordercy.  Młodsza z sióstr Kochmańskich przez chwilę nie mogła uwierzyć w to co widzi, ale Dominika nie byłaby sobą, gdyby w takim momencie nie wygłosiła monologu.
    - Zosiu, to jest Zuzia a ten z tyłu to jej wujek Marian.
    - Marcin.- poprawił ją facet.
    - Marian, Marcin czy to ważne?- zapytała jadowicie. - Będą tutaj mieszkać. Zuzia na stałe a wujek na jakiś czas.
    - To się jeszcze okaże. - odpowiedział Marcin.
Zośka skądś go znała, twarz pomimo, że groźna wydawała jej się raczej sympatyczna, ale najwidoczniej wujek Zuzi nie pałał nadmierną sympatią do jej siostry.
    - Dzień dobry.- dziewczyna przywitała się z nowo przybyłymi, posyłając dziewczynce szeroki uśmiech. - Masz ochotę na naleśniki z Nutellą?- zapytała.
    Dziewczynka rozpromieniła się, ukazując dwa ubytki w miejscu, gdzie jeszcze do niedawna miała mleczne jedynki.
    Skinęła głową, lekko zawstydzona a Zośka wzięła ją za rączkę prowadząc do kuchni. Dominika weszła na schody niczym królowa Wielkiej Brytanii, patrząc czy ten troglodyta Wasilewski kroczy za nią. Niechętnie pokazała mu pokój gościnny w którym miał rezydować do czasu, aż zda sobie sprawę że nie jest odpowiednią osobą do wychowywania ośmioletniej dziewczynki. Sypialnia Zuzi miała znajdować się po przeciwległej stronie domu, tuż koło pokoju Zośki.
    - Czuj się jak u siebie w domu. - Dominika odezwała się do Marcina.
Jego ciemna brew podjechała do góry w geście zdziwienia.
    - Mówisz poważnie?- zapytał ironicznie.
Prychnęła rozzłoszczona.
    - Mówię śmiertelnie poważnie, mam jednak nadzieję, że nie przyjdzie ci do tego samczego łba, żeby paradować po domu w samych gaciach i rozrzucać wszędzie brudy.
    - Będę to miał na uwadze. - odpowiedział z jadowitą słodyczą. - A teraz byłbym ci niepomiernie wdzięczny, gdybyś zechciała opuścić to pomieszczenie, gdyż chciałbym się odświeżyć a potem zejść na dół w celu zapoznania się z twoją siostrą. Wydaje się nie być tak zołzowata jak jak ty.
    Dominika zmierzyła go morderczym spojrzeniem. Co ten palant sobie wyobrażał? W jej własnym domu, śmie wygadywać takiego głupoty i jeszcze na dodatek nazwał ją jedzą?! Cham i prostak! Wiedziała to od razu, gdy tylko zobaczyła go na pogrzebie Marcina. Jak dziecko może wychowywać taki idiota, który poza siłą fizyczną nie ma nic do zaoferowania?
     - Ależ odświeżaj się ile wlezie. - zatrzasnęła za sobą drzwi tak mocno, że zaszła obawa o stan futryny. Bez słowa weszła do kuchni obserwując poczynania kulinarne Zośki i Zuzy.
Dziewczynka przyjęła odejście rodziców ze spokojem, psycholog twierdził, że jeszcze do końca nie była świadoma tego, że mama i taka już nigdy do niej nie wrócą.  Razem z Wasilewskim dostali zalecenie, żeby zająć się Zuzanną wspólnie i jeśli to możliwe zamieszkać na jakiś czas razem. Po kilku kłótniach Marcin w końcu dał się namówić na Dortmund, sam bowiem aktualnie mieszkał w Brukseli, ale szukał nowego klubu.
    Miał tutaj znajomych, więc nie będzie czuł się zobligowany cały czas siedzieć jej- Dominice na karku. Zajmie się kumplami, piwskiem a jej da święty spokój.
Blondynka, nie zauważyła siostry która jakiś czas wpatrywała się w nią z uśmiechem.
    - Nie przepadasz za Marcinem?- zapytała wprost. - Wydaje się być miłym facetem.
    - Miłym?! Wolałabym zaprzyjaźnić się z Okiem Saurona, niż z tym typem. Ale dla dobra Zuzy muszę się z nim jakoś dogadać.
    -  Ciocia nie lubi wujka a on nazwał ją czarownicą. - Zuza zajęta wcześniej smarowaniem naleśnika Nutellą spojrzała na obie siostry, swoimi błękitnymi oczami.
    - Wujek na pewno nie chciał tego powiedzieć. - Zośka ledwo powstrzymała się od śmiechu. - Zjesz śniadanko a potem może wybierzemy się na stadion? Lubisz piłkę nożną?
    - Tatuś lubił, ale denerwował się jak grali nasi. - odpowiedziała Zuzia. - Czy będą grali nasi?- zapytała z nadzieją.
    - Gra tam trzech panów z Polski, jak będziemy grzeczne to może dadzą nam autograf? Leć na górę zapytać wujka, czy miałby ochotę wybrać się z nami, dobrze?
    - Super!- dziewczynka pognała na schody jak małe tornado, tymczasem Zośka próbowała jakoś ułagodzić starszą siostrę.
    - Opanuj się jakoś dla dobra Zuzi.
    - Ten facet mnie denerwuje samym istnieniem! Nie mam ochoty iść na mecz i oglądać jego gęby przez kolejne dwie godziny.- burknęła Dominika.
    - Nieźle zalazł ci za skórę, co? - zachichotała Zośka. - Nie musisz iść w sumie chciałam cię prosić, żebyś zmieniła Agatę, bo chciała iść na mecz.
    - Z rozkoszą! - wykrzyknęła Dominika. - Tylko się odświeżę i lecę a ty zajmij się naszym gościem i Zuzią. Mam u ciebie dług!
    - Dobra, dobra. - zaśmiała się młodsza siostra.
Dominika pojechała do firmy a kilka minut po tym, Marcin zszedł na śniadanie w towarzystwie Zuzi. Cała trójka zasiadła przy stole racząc się naleśnikami, sokiem a dorośli świeżo zaparzoną kawą.
    - Dzwoniłam do znajomych i załatwili mi dwie wejściówki na mecz. - Zośka dolała Wasylowi kawy do filiżanki.
    - Fajnie będzie zobaczyć Błaszcza i Lewego.
    - Znasz ich?- zdziwiła się dziewczyna.
    - No pewnie, gramy razem z reprezentacji. Jest jeszcze Piszczu, ale on chyba dalej leczy kontuzję?
    - Aktualnie tak, ale za jakiś czas powinien wrócić na boisko. - uśmiechnęła się serdecznie.
    - Znasz ich? - zdziwił się stoper.
    - Kuba i Agata są moimi sąsiadami, Lewemu i jego narzeczonej Ance, Domi szykuje ślub a Łukasz...- zawahała się na moment. - Łukasz i ja jesteśmy kimś w rodzaju pary.
Wasilewski zakrztusił się kawą.
    - Kimś w rodzaju pary? Wybacz, ale nie rozumiem.
    - Spotykamy się, ale jeszcze tak do końca ze sobą nie chodzimy, no i mieliśmy ostatnio małą sprzeczkę.
    - Aaaa takie buty. - wyszczerzył się jak zadowolony krokodyl. - Chociaż muszę ci powiedzieć, że nie wyglądasz na taką ję...kłótliwą kobietę, jaką jest twoja siostra.
    - Chciałeś powiedzieć jędzę? Dominika jest świetną dziewczyną, ale chwilowo faceci całkowicie jej nie obchodzą a wręcz denerwują.
    - To widać. - mruknął. - Mówisz, że Błaszczykowscy mieszkają za płotem? Może bym się do nich udał, zajęłabyś się Zuzą przez chwilę? Wrócę jak najszybciej, chciałem tylko przywitać się z Kubą.
    - Spokojnie, możesz iść. Zaraz pewnie przyjedzie Łukasz o ile nie obraził się na śmierć. - zaśmiała się Zośka.
    Jakby dla potwierdzenia słów Kochmańskiej w drzwiach do kuchni pojawił się Piszczu z bukietem irysów. Wyglądał jakby pół nocy nie spał a drugie pół dręczyły go koszmary nocne. Był wściekły na siebie i na tego idiotę Lewego. Wasyl spojrzał na kumpla gwiżdżąc przeciągle.
    - Fiu, fiu... Piszczusiu, nie trzeba było. - uśmiechnął się szeroko, wyciągając ramiona w stronę oszołomionego Łukasza.
    - Wasyl?- zdziwił się obrońca. - Co ty tu?
    - Wujku kim jest ten pan?- zapytała Zuzia. - Masz ładną koszulkę, wyglądasz w niej jak duża pszczoła!- zaśmiała się dziewczynka.
    - Ten pan to Łukasz Piszczek gra w Borussi Dortmund.- wyjaśniła Zośka.
    - W dalszym ciągu nie wiem o co tutaj chodzi. - Łukasz w końcu doszedł do siebie. - Mógłby mi ktoś wyjaśnić?
    - Marcin jest wujkiem Zuzi, która jest podopieczną Dominiki. Rano przylecieli z Warszawy i wybieramy się za dwie godziny na mecz. Marcin szedł właśnie do Kuby. - wyjaśniła Kochmańska.
Twarz Piszczka rozjaśnił uśmiech.
    - No skoro już wszystko wiem, to cieszę się podwójnie. Zrobisz Kubie ogromną niespodziankę, ostatnio jak mam inny tok treningowy, cierpi bo nie ma z kim poplotkować. - zaśmiał się Piszczek.
    - A Lewy?- zapytał ironicznie Wasyl.- Już jedną nogą w Bayernie?
Piszczu prychnął niczym rozzłoszczony kocur.
    - W Bayernie, Realu, Chelsea i wszystkich innych topowych klubach. - zadrwił.
Wasyl przez chwilę przyglądał się koledze z reprezentacji. To, że Kuba nie pała nadmierną miłością do Roberta było wiadome od zawsze, ale że Piszczu nagle zrobił się taki anty?
    - Pogadam sobie z Kubą. A teraz wybaczcie pójdę się przywitać z Kubą i Agatką.
    - Wujku mogę iść z tobą?- zapytała dziewczynka.
    - Pewnie szkrabie, Zosia i Łukaszek muszą sobie porozmawiać. - odpowiedział wujek.
    - A będą się całować?- dziewczynka zapytała z przekorą.

    Piszczu wyszczerzył się w stronę Zośki a ona spiorunowała go wzrokiem, natomiast Wasyl był ubawiony całą sytuacją.  Powietrze w pomieszczeniu zaczęło niebezpiecznie elektryzować się uczuciami tej dwójki, więc stoper czym prędzej zabrał Zuzię i zniknął z nią za drzwiami kuchennymi.
    Zośka jakby nigdy nic zabrała się za smażenie drugiej partii naleśników a Łukasz usiadł przy stole kontemplując zawartość filiżanki.
    - Długo jeszcze będziesz się do mnie nie odzywała?- zapytał.
    - Aż usłyszę magiczne słowo przepraszam?- odpowiedziała mu pytaniem.
Piszczek westchnął potężnie. Bez słowa poderwał się z krzesła zachodząc Zośkę od tyłu i obejmując dłońmi jej talię. Dziewczyna rzucila chochlę do zlewu, wyłączyła kuchenkę i odwróciła się do Łukasza. Przez chwilę mierzyli się błękitem swoich oczu.
    - Przepraszam kochanie, zachowałem się jak buc. - Piszczek wtulił się w zagłębienie jej szyi. - Ten kre... - nie dokończył bo Zośka zatkała mu usta pocałunkiem.
    - Ciiii nie mówmy o nim, nie warto...- oderwała się na chwile od jego ust, ale znów złączyli się w pocałunku, słodkim i namiętnym. Łukasz pachniał piżmem, cytrusami i swoim indywidualnym zapachem, który tak ją odurzał.
    - Kocham cię. - powiedziała cicho.
    - Ja ciebie też.- uśmiechnął szelmowsko. - Ale kochałbym cię bardziej, gdybyś dała mi w końcu naleśnika z nutellą i owocami.
Zośka wybuchnęła śmiechem.
_____________________________________________________________________
Długo mnie tutaj nie było, ale w końcu zebrałam się w sobie i napisałam rozdział. Mam nadzieję, że jeszcze tutaj zaglądacie.
W dzisiejszym rozdziale nie ma Lewego, bo to co się dzieje wokół jego osoby zaczyna przyprawiać mnie o mdłości. Miłego czytania!
                                                                        Pozdrawiam Fiolka :):*

poniedziałek, 25 listopada 2013

Rozdział 10




    Dominika spojrzała na krzesło obok, na którym zasiadł troglodyta, będący kuzynem jej zmarłego przyjaciela Mateusza.
Ów osobnik, posiadający aparycję potencjalnego mordercy i minę, jakby przed godziną wrócił z pseudokibolskiej bijatyki.
    Generalnie, Kochmańska nie miała problemów z facjatami obcych sobie ludzi, nie była także próżna, ale ten cały Wasilewski zachowywał się jak skończony idiota. Spóźnił się na pogrzeb Mateusza i Amelii a przed wejściem do prawnika bąknął tylko suche "Bry".
    Prawnik, niski człowieczek z łysiną i rumianymi policzkami, rozpoczął monolog objaśniający im wszystkie zapisy z testamentu Mateusza.
    Dominika znała Matiego jeszcze ze studiów w Berlinie, była także świadkiem na jego ślubie z Amelią a potem chrzestną Zuzy, obecnie ośmioletniej pannicy. Dziewczynka oprócz wyżej wspomnianego neandertalczyka i jej nie miała żadnych krewnych. Rodzice Mateusza już nie żyli a Amelia wychowywała się w rodzinie zastępczej.
    - ...będą państwo dzielić opiekę nad małoletnią Zuzanną Dominiką Wasilewską. - po słowach prawnika, Dominika ocknęła się ze swoich rozmyślań.
    - Jak to dzielić?- zapytał Wasilewski. - To ja jestem rodziną Zuzki.
    - A ja jestem jej chrzestną. - dodała Kochmańska. - Chyba pan zapomniał o tym małym fakcie.
Wasilewski spojrzał na nią przenikliwie w jego oczach widać było zaciętość.
    - Nie zapomniałem. - odpowiedział.
    - Z tego co wiem, jest pan czynnym piłkarzem. Jak pan sobie wyobraża opiekę nad rezolutną ośmiolatką? Często pan wyjeżdża, dużo trenuje.
    - A pani jest kurą domową i może być z Zuzą cały czas?
    - Kurą to może być pańska kobieta, bo pan zachowuje się jak kogut!-  Dominika spojrzała na Wasyla złośliwie.
    - Touche.
    Prawnik czuł się zakłopotany. Co prawda, jako wykonawca testamentów, słyszał już to i owo, ale ta dwójka nie pałała do siebie nadmierną sympatią.
    - Proponuję, żeby państwo wszystko sobie dobrze przemyśleli. Zuzanna może trafić do rodziny zastępczej.
    - Wykluczone!- odezwali się unisono.
    - Myślę, że możemy jakoś się dogadać. -blondynka posłała Wasylowi sztuczny uśmiech.
    - Na pewno się dogadamy. - dodał Marcin.
   Pół godziny później oboje jechali do Podkowy Leśnej, gdzie znajdował się dom Mateusza.
Gdy dojechali, opiekunka oznajmiła im, że Zuzka śpi a ona niestety śpieszy się do domu.
Kwadrans potem na nowo rozgorzała dysputa na temat latorośli zmarłych Wasilewskich.
    - Ja mogę się zająć Zuzą, chwilowo nie jestem zajęty. - oświadczył Wasyl.
    - Zajęty to może być kibel na centralnym. A chwilowo możesz sobie zrobić dobrze pod stołem a nie opiekować się dzieckiem. Ona potrzebuje stabilnego domu a nie wujka na jakiś czas.- krzyknęła Dominika.
    - I ty możesz jej ten dom dać? Osoba z tak delikatnymi nerwami? Po niej też będziesz tak jeździć, jak ci się coś nie spodoba?- stoper spojrzał na Dominikę spode łba.
    - Zuzanna nie jest gruboskórnym troglodytą, pozbawionym dobrych manier!
    - Odezwała się hrabianka! Piórko w dupę i na wodę, tylko szkoda, że jak otworzysz te swoje czarujące usteczka to bluzgasz gorzej niż marynarz.
    - Wiesz gdzie możesz sobie wsadzić te docinki, Wasilewski? - odpysknęła mu.
Wasyl, czuł że zaraz eksploduje. Co to za sekuta?
    Wcześniej nie miał wątpliwej przyjemności spotkać się z panią Kochmańską, która przez jego starszego kuzyna, była gloryfikowana. Pierwsze z nią spotkanie, okoliczności wręcz tragiczne a ona rzuca mu się do oczu jak rozwścieczona kotka.
    - Czekam, aż powiesz coś błyskotliwego. - odpowiedział z pobłażliwym uśmieszkiem.
Dominika spurpurowiała mierząc stopera wściekłym spojrzeniem.
Nie miała zamiaru dalej użerać się z tym idiotą. Jedno było pewne, nie da mu wychowywać dziecka.
Parsknęła gniewnie odwracając się na pięcie i idąc w stronę pokoju gościnnego. Jeden zero dla tego głąba.


    Tymczasem w Dortmundzie, Łukasz po skończonej kolacji z Kubą pojechał prosto do Zośki. Przez telefon dowiedział się, że Kochmańska zabalowała z Agatą a teraz jest sama w domu. Dominika pojechała na pogrzeb kolegi do Warszawy.
    Współczuł Mice, ale nadarzała się okazja żeby pobyć z Zosią sam na sam. Dziewczyna pomimo tego, że ewidentnie coś do niego czuła, unikała odwiedzin w jego kawalerskim gniazdku. Coś ją trapiło, ale nigdy nie powiedziała o co chodzi.
    Zaparkowawszy swoje czarne audi R8 pod domem sióstr Kochmańskich, sięgnął do kieszeni marynarki po gumy orbit. Z lubością wsadził jedną do ust, rozgryzając ją, aż poczuł orzeźwiająco miętowy smak.
Zadzwonił dzwonkiem, czekając aż Zosia otworzy. Dziewczyna, trochę się ociągała, ale gdy zobaczył ją w progu w krótkiej koszulce nocnej, przecierającej oczy, to momentalnie zrobiło mu się ciasno w spodniach.
    - Łukasz?- zapytała zaspana. - A co ty tutaj robisz o tej porze?
    - Jest jedenasta. Wpuścisz mnie?- zrobił słodkie oczy.
    - Nie. Zostawię cię na wycieraczce, właź!- ustąpiła mu miejsca, sam idąc na górę po szlafrok.
    - Możesz tak zostać. - zasugerował Piszczek, szczerząc się jak do reklamy pasty.
Zośka spojrzała na niego podejrzliwie.
    - To był subtelny sygnał, że chcesz się położyć obok mnie?- zapytała kpiarsko.
Obrońca wszedł na schodek niżej, objął ją w pasie, przyciągając do siebie tak, że wargi Łukasza były tylko minimalnie wyżej od ust Zosi.
    Żar oblał ich oboje, gdy zaczęli się całować.  Zośka zarzuciła Piszczkowi ręce na szyję, bawiąc się jego blond czupryną.
Pocałunki z początku delikatne, przerodziły się w namiętną pieszczotę, od której krew zaczęła żywiej krążyć w żyłach a serce kołatało jak ptak uwięziony w klatce.
    - Chodźmy na gorę!- wyszeptał Łukasz, gdy tylko na moment oderwał wargi od ust Zośki.
    - Mmmm.- zdążyła tylko dodać, bo zaraz silne ręce piłkarza uniosły ją w górę a on sam prawie biegł do jej sypialni.  Na szczęście drzwi były otwarte a łóżko blisko, bo przez sprint wzdłuż korytarza, niechybnie rozbiliby się na najbliższej ścianie.
    Opadli na łóżko, obdarzając się coraz śmielszymi pieszczotami i pocałunkami. Usta Łukasza rozpoczęły gorącą wędrówkę od ust, przez szyję aż do dekoltu. Po chwili przerwał ją, by pozbyć się koszulki Zośki. Podniósł się wyżej, próbując uporać się ze swoją koszulą, szarpnął nią, tak że guziki posypały się z suchym brzękiem na podłogę.  Obnażony do pasa, nachylił się nad kochanką, chcąc dokończyć to co przed chwilą zaczął.
Pech chciał, że w domu rozległ się brzęk dzwonka do drzwi.
    - Kur...- zaklął pod nosem piłkarz.
Zośka wstała jak oparzona w biegu otwierając szafę w poszukiwaniu czystej koszulki i spodni od dresu.
    - Kogo to niesie?- zapytała samą siebie.
Zeszła na dól klnąc na tego, kto ośmielił się przerwać jej intymne tête-à-tête z Łukaszem. Już ona sobie pogada z tym osobnikiem, niech spojrzy która jest godzina. Nikt normalny nie łazi po domach o tej porze.
    Otworzyła drzwi tak zamaszyście, że prawie wyrwała klamkę. Jakież było jej zdziwienie, gdy po drugiej stronie ujrzała swojego wroga numer jeden, czyli Roberta Lewandowskiego.
    - Hej. - uśmiechnął się do niej. - Przepraszam za późną porę, ale wyładował mi się telefon i zepsuł samochód. Mogę od ciebie zadzwonić.
Zośkę zamurowało.
Głupszej wymówki, nie wymyśliliby twórcy scenariusza do Klanu albo M jak Miłość.
    - Skoro musisz. - odpowiedziała mu sztucznym głosem. Telefon jest w salonie, chodź za mną.
Ruszyła przed siebie, tymczasem Lewy kontemplował jej pośladki, opięte ciemnymi dresami.
    Jak tylko skończy romans z Zarą, weźmie się za tę kocicę. Nie pamiętała, że uwiódł jej pustą przyjaciółkę Kenię, więc spokojnie mógł zamoczyć w niej swój pędzel. Zachichotał pod nosem, ze swojego dowcipu.
Co prawda, Piszczek się nią interesuje, ale tego mięczaka można szybko wyeliminować. Kim on przy nim- RL 9 jest? Niczym!
    Zośka nachyliła się nad niskim stolikiem do kawy, tymczasem on mógł bez przeszkód obserwować jej tyłeczek. Och, jaką miał na nią ochotę. Zara wyjechała na tydzień do Berlina a Anka pojechała na zawody. Był wygłodniały jak mnich w Wielkim Poście a nie chciał zdradzać narzeczonej z byle kim. Miał w pamięci aferę swoich kolegów w jednym z poznańskich burdeli i tą, która była udziałem francuskich piłkarzy. Za Benzemą i Ribery'm smród prostytutek ciągnął się już kilka lat. On, nie mógłby mieć na sumieniu takiego grzechu. Czarek załatwił mu audiencję u samego papieża Franciszka!
    Matka, znowu by się darła. Musiał zachowywać się porządnie, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Nikt nie musi wiedzieć, że Ania nie jest jego jedyną partnerką seksualną. Ona sama, chyba też nie żyje w iluzorycznym świecie, gdzie para jest sobie wierna aż do grobowej deski. Musiałaby być kretynką.
Rozmyślania Lewego przerwała Zośka, która dawała mu słuchawkę bezprzewodowego telefonu stacjonarnego.
    - Proszę. Tam jest gabinet Dominiki możesz stamtąd zadzwonić w spokoju. - powiedziała grobowym głosem.
    - Przepraszam kochanie, że ci przeszkodziłem. - kajał się napastnik. - Muszę zadzwonić na pomoc drogową a nie chciałem budzić Błaszczykowskich. Mają małe dziecko a wy z Dominiką jesteście dorosłe, więc uznałem że o tej porze jeszcze nie śpicie.
    - Właściwie to leżałam już w łóżku. - odpowiedziała Zosia.
Lewy znowu uśmiechnął niby zakłopotany a tak naprawdę, bo jego twarzy błąkał się uśmieszek.
    - Nie wiem jak mam ci się odwdzięczyć. - chciał Zośkę, przytulić, ale głos który dobiegł go od strony schodów, mógł swoim lodem zmrozić nawet Kalifornię.
    - Łapska przy sobie Lewandowski!-  właściciel owego głosu, pojawił się w salonie.
Mina Piszczka wskazywała na to, że chce Lewandowskiemu zrobić coś przykrego.
    - Piszczek?- zdziwił się Lewy. - A co ty tutaj robisz o tej porze?
    - To chyba ja, powinienem zadać to pytanie. - burknął obrońca.- Anka wie gdzie jesteś?
    - A co cię to obchodzi? Nie jesteś u siebie!
    - Ja nie przychodzę do twojej przyszłej żony, kiedy ciebie nie ma!
    - A czy ja przychodzę do twojej żony?- odpysknął się Lewy.
Wkurzał go fakt, że Piszczek wyskoczył niczym klaun z pudełka. W dodatku wściekły klaun. Dymił do niego o Zośkę jak pies ogrodnika. Sam nie weźmie i jemu nie da.
    - Zośka to moja dziewczyna!
    - Zosiu to prawda?- zapytał słodko Lewy. - Bo jeśli uraziłem was czymś...
    - Spokojnie Robert, zadzwoń gdzie chcesz a ty Łukasz chodź do kuchni zrobimy herbatę.
Lewy posłał Łukaszowi triumfujące spojrzenia idąc w stronę gabinetu Dominiki. Piszczek, gdy tylko został sam na sam z Zośką wkurzył się do granic możliwości.
    - Co ten burak tu robi? Czego przyszedł akurat do ciebie?!
    - Nie wiem. - odpowiedziała Zośka. - Przypalętał się tutaj, bo podobno złapał gumę i wyładował mu się telefon.
    - Kłamie!- Piszczek złapał Zośkę za rękę, ściskając o wiele za mocno. Dziewczyna wyrwała się z jego uścisku, odsuwając się od niego na bezpieczną odległość.
    - O co ci chodzi, Piszczek? Przecież go tutaj nie zapraszałam!
    - Więc co on tutaj robi? Przecież go nawet nie lubisz!
    - Czy ty mnie w ogóle słuchasz? Nie wiem! Nie mam zielonego pojęcia! Fakt jest taki, że przylazł i przerwał nam wstęp do seksu. O to jesteś zły, prawda!
    - Zośka...
    - Zośka, Zośka... Czemu ja jestem winna? Chciałam iść z tobą do łóżka, ale nam przerwali. Nie wyżywam się na tobie!
    - Ja nie chciałem iść z tobą do łóżka na litość boską! Chciałem się z tobą kochać a ty wszystko spłycasz!- uniósł się, krążąc po kuchni jak wściekły zwierz.
Zośka spojrzała na niego nie mniej zła.
    - Spłycam, bo wszystko popsułeś! Mogliśmy spuścić go na drzewo i spędzić ten wieczór tylko we dwoje.
    - Możemy dalej go spędzić, jak tylko ten idiota stąd pójdzie.
    - O nie mój kochany. Jak tylko Lewandowski zabierze swoje cztery litery z tego domu, ty grzecznie pojedziesz do domu i ochłoniesz. Proponuję lodowatą kąpiel.
    - Kochanie...
    - Nie bierz mnie na kochanie. Taka jest moja decyzja!- powiedziawszy to wyszła z kuchni zostawiając Piszczka samego i sfrustrowanego.



_____________________________________________________________________________
Witajcie! 
Skracam oczekiwanie na blogasek do dwóch tygodni. Robię postępy! :D Kilka osób zatęskniło za Wasylkiem, więc na ich prośbę wprowadzam go do tego opowiadania. Na razie w roli troglodyty a potem się zobaczy :)

Piszczu wrócił do gry! *huuuurrrra* Powodzenia! 

niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 9

 


    Zośce w końcu udało się wypchnąć Łukasza na rehabilitację a sama pojechała do domu. Chciała zostawić materiały i wytyczne przyjęcia zaręczynowego Anny Braun a potem wpaść pogawędzić z Agatą.
Plany pokrzyżowała jej Dominika, która wróciła wcześniej z targów ślubnych a jej mina nie wskazywała na nic dobrego.
    - Coś się stało Mika?- młodsza siostra przysiadła obok blondynki.
Dominika spojrzała na nią zapłakanym spojrzeniem.
    - Mój najlepszy przyjaciel z liceum zginął w wypadku samochodowym z żoną. Osierocił córkę. - powiedziała smutna. - Jutro ma odbyć się pogrzeb.
    - Jezus Maria.- Zośka wydała okrzyk przerażenia. - Mam polecieć z tobą?
    - Nie ma takiej potrzeby, skarbie. Mamy kupę roboty a przecież nie możemy zostawić wszystkiego na głowie Agaty. Zaraz mam taksówkę. Zadzwonię po wylądowaniu, dobrze?- Dominika ucałowała Zosię w policzek a ta przytuliła się do niej mocno.
    Chciała powiedzieć siostrze, że z Łukaszem to całkowicie na poważnie i że jest przekonana o tym co do niego czuje, ale taka chwila nie była odpowiednia. Sama miała w pamięci śmierć Kenii i gorycz jaką odczuła po jej stracie.
    Nie chciała się licytować, ale utrata przyjaciółki była też w pewnym stopniu utratą pewnej części jej osobowości. Nigdy nie była mściwa, ale przyrzekła sobie, że Lewandowski zapłaci za każdą wylaną przez Kenię łzę a jej śmierć odpokutuje swoim cierpieniem.
    Zemsta była obsesją Zosi i z każdym dniem utwierdzała się w swoim postanowieniu. Łukasz był jedną z niewielu osób w jej życiu, dla której nie chciała całkowicie zgorzknieć i dzięki któremu podniosła się z kolan.
    Dominika pojechała na lotnisko tymczasem Zosia poszła porozmawiać z Agatą. Kuba był jeszcze na wieczornym treningu a mała spała w swoim pokoju. Agata siedziała w salonie przeglądając magazyny ślubne.
    - Planujesz powtórny ślub?- Kochmańska puściła jej oczko.
    - Kuba ma swoje wady, ale nauczyłam się żyć z jego wybuchowością i jojczeniem. Powiedz mi co z tą suczą Braun?
Zośka klapnęła na kanapę koło przyjaciółki.
    - Miałaś rację. Ta laska jest nastawiona na zaliczanie facetów i nie patrzy na to czy ktoś ma obrączkę, albo jest w związku. Miłym dodatkiem jest gruby portfel. Dzisiaj próbowała zgwałcić wzrokiem Łukasza.
    - Znowu się do niego przystawiała?- zdziwiła się Błaszczykowska.- Myślałam, że od dawna dała sobie z nim spokój. Łukasz dał jej jasno do zrozumienia, że nie interesuje go ten typ znajomości.
    - Była w szoku, bo przy niej powiedziałam, że Piszczu jest moim narzeczonym.- wypaliła Zośka.
Agata zaczęła się głośno śmiać, kopnęła przy tym stolik do kawy z którego z głośnym hukiem zleciała szklanka a jej zawartość rozlała się na kremowym dywanie.
    - Poważnie?!- Błaszczykowska wykrzyknęła w sprincie do kuchni.
Zaraz wróciła ze ścierką a z jej oczu nadal leciały łzy. - Jaką miała minę?
    - Jakby kot naszczał jej na Louis'a Vuittona. - parsknęła Zośka.
    - No, no koleżanko większa część żon Borussen powinna postawić ci drinka i ja jako jedna z nich mam zamiar zrobić ci Blue Dragon. - Błaszczykowska podeszła do parku wyciągając z niego Blue Curacao, wódkę i szklanki do drinków.
Szybko przyrządziła drinki.
    - Zdrówko.- stuknęły się szklankami.

    Tymczasem Piszczu i Kuba po treningu udali się na zasłużone piwko.
Wybrali bar w samym sercu Dortmundu, gdzie bardzo często chadzali na męskie wieczory. Łukasz był dzisiaj w wyśmienitym humorze z czego Kuba niemiłosiernie kpił.
    - Wzięło cię stary. - zarechotał prawie wylewając bursztynowy płyn.
    - No i czego ci się ta micha cieszy?- zapytał Piszczu. - Sam wyglądałeś jak przypał, kiedy Agata zgodziła się za ciebie wyjść. I jeszcze ci przypomnę jak obcałowałeś babcię Hummelsa, kiedy dowiedziałeś się, że będziesz miał córkę.
    - Pffff.- burknął Kuba.- Powiedziałem jej tylko, że będę ojcem.
    - Mam zadzwonić do Reusa, żeby mi przesłał to niezapomniane nagranie?
    - Dobra. Wygrałeś! - Kuba uniósł ręce w geście poddania się. - Nie chciałeś dzisiejszego wieczoru spędzić z Zosią?
    - Zosia spędza ten wieczór z twoją małżonką.
    - Oho... Znowu będę musiał Agatkę wnosić do sypialni? Ostatnio tak zaimprezowała u Dominiki, że nie mogła trafić kluczem w dziurę od zamka.
    - A mało razy ona musiała cię odwozić z imprez u Reusa?
    - To moja żona.- zaperzył się Błaszczykowski.
    - A ty jesteś jej mężem. - odpowiedział mu Piszczek. - Zmieńmy temat. Wiesz, kto wrócił do Dortmundu?
    - Kto? Goetze?
    - Taaaa bardzo śmieszne. Zara Braun.
    - A czego tutaj szuka?- zapytał Kuba.
    - Pewnie przygód, dzisiaj próbowała coś do mnie, ale Zośka powiedziała jej, że jest moją narzeczoną.
Błaszczykowski prawie popluł się piwem.
    - Poważnie? I co Zara na to?
    - Miała minę, jakby poczuła coś nieświeżego. Ale stary, chcę ci powiedzieć, że ona chyba coś kombinuje i bardzo mi się to nie podoba. - Łukasz upił łyk piwa.
    W tym momencie w lokalu pojawił się Lewandowski, cały zarumieniony i radosny jak skowronek. Wypatrzył wzrokiem Kubę i Piszczka a potem bez ceregieli dosiadł się do nich.
    - Siema turkaweczki. - zaczął śmiać się ze swojego kretyńskiego żarciku.
    - Zgubiłeś tu coś Lewusku? Może złota piłka ci się pod stołem zapodziała?- zakpił Piszczek.
    Lewy poczerwieniał ze złości. Piszczek ostatnio działał mu na nerwy dużo bardziej niż ktoś inny.
Nigdy nie potrafił mu wybaczyć, że wciął się w męską przyjaźń jaka rodziła się między nim a Kubą.
    Kuba był charyzmatyczny i wielu kibiców uwielbiało go za to i mógłby sobie przy nim podbudować nadszarpnięty  przez menadżerów wizerunek.
Gdy Łukasz udał się na stronę, Lewy przysiadł się bliżej Kuby, żeby porozmawiać z nim o jego najnowszym romansie.
    - Kuba, mógłbyś powiedzieć Ance, że byłem dzisiaj z tobą?- zapytał z nadzieją.
    - Mam kryć cię przed Anką? - Kuba odpowiedział pytaniem.
    - Od razu kryć, masz powiedzieć prawdę! Przecież jesteśmy razem!
    - Przyszedłeś przed kwadransem. Nie wiem co robiłeś przez ostatnie trzy godziny. - Błaszczykowski spojrzał na zegarek.
    - No domyśl się.- Lewy zrobił konspiracyjną minę.
Kuba miał ochotę wyrżnąć mu w ten bezczelny pysk. Nigdy nie był zwolennikiem zdrad i zatajania prawdy, jakkolwiek byłaby ona brutalna. Jeśli Robert nie ma na tyle odwagi, żeby przyznać się przed Anką, że nie zadowala go seksualnie to jego problem.
    - Nie mam zamiaru cię kryć.- Kuba był stanowczy. - Twoja sprawa, co robisz po treningach. Jesteś pełnoletni i masz mózg, ale jak widać myślisz tylko ch***m.
   - Ej no! - zająkał się Lewy.- Ostatnio mi obiecałeś współpracę!
   - Ja ci coś obiecywałem?! Pierwsze słyszę! Raz mogłem powiedzieć, zresztą zgodnie z prawdą, że jesteś u mnie. Teraz nie mam zamiaru być twoją przykrywką. Powiedz Ance, że ją zdradzasz albo sam ciąg tę maskaradę. A teraz wybacz, idę na stronę.- powiedziawszy to zostawił Lewego samego z jego problemem.

______________________________________________________________

Witajcie!
Po miesięcznej przerwie w końcu znalazłam czas, żeby napisać  rozdział.
Zostawiam Was sam na sam z bromansem Kuby i Piszcza. 

Życzę miłego czytania! 
                                                               Pozdrawiam Fiolka :)