środa, 29 stycznia 2014

Rozdział 12


    Wasyl z uśmiechem na ustach ruszył w stronę posesji Błaszczykowskich. Zuza drepcząca obok niego zalewała go potokiem pytań.
    - Wujku czy kobiety wiedzą co to spalony?
Stoper ledwo stłumił śmiech, mała za każdym razem zadawała mu takie pytanie, że chwilami nie wiedział co powiedzieć, żeby wyjść z twarzą.
    - Są takie które wiedzą, ale są też takie które nie wiedzą. - odpowiedział dyplomatycznie.
Zuzanna o dziwo przyjęła tę odpowiedź i zanim zdążyła zadać koleje pytanie, stali już przed drzwiami frontowymi do domu Kuby i Agaty.
Marcin nacisnął dzwonek, czekając aż ktoś otworzy. Trwało to parę chwil, ale chwilę po tym w progu stał zszokowany Błaszczykowski.
    - Wasyl?
    - Nie Madonna. - wyszczerzył się jak krokodyl nilowy. - A to jest Lady Gaga.- wskazał na dziewczynkę.
Kuba wyglądał na lekko skonsternowanego i gdyby nie wychylająca się zza jego pleców Agata dalej stałby jak słup soli.
    - Wasyl! Jak miło wchodź!- wykrzyknęła entuzjastycznie. - O jaka śliczna dziewuszka! Kuba, mógłbyś się przesunąć mamy gości!- dźgneła małżonka pod żebro a ten w końcu zatrybił, że wypadałoby przybyszów wpuścić do domu.
    Gdy gości rozlokowano w salonie Agata wysłała małżonka po kawę, ciasteczka i sok a sama zaczęła pogawędkę z Wasilewskim.
    - Zaskoczyłeś Kubę. - zachichotała. - Co cię sprowadza do Dortmundu?
    - Mieszkamy tu!- wymsknęło się Zuzannie.
Wasyl popędził z wyjaśnieniami.
     - Chwilowo mieszkamy u sióstr Kochmańskich ja i...- zrobił pełną dramaturgii przerwę. -...Dominika jesteśmy opiekunami prawnymi Zuzy.
    Dziewczynka rozpromieniła się ukazując niekompletne uzębienie.
Błaszczykowska spojrzała z czułością na ośmiolatkę, nie kryjąc też zdziwienia faktem, iż kolega jej małżonka mieszka za płotem z ich sąsiadką.
    - O popatrz a Dominika mi nic nie mówiła, Zosia coś wspominała o jej wyjeździe, ale sama nie znała dokładnych szczegółów.
    - To długa historia i na pewno dziewczyny ci ją opowiedzą. - mruknął brunet.
Agata nie pytała o nic więcej bo w pokoju pojawił się obładowany słodkościami i napojami Kuba. Niósł tacę z wprawą zawodowego kelnera, kładąc ją na niskim stoliku do kawy.
    Podczas gdy jego małżonka zajmowała się nalewaniem soku dla Zuzi i częstowaniem jej ciastkami, Kuba maglował przyjaciela.
    - Na długo zostaniesz? Może wpadniesz na mecz?
    - Błaszczu a coś ty taki stęskniony?- zachichotał stoper. - Zostanę na tyle, że jeszcze będziecie mnie mieć dość.
    - Jasne. - prychnął pomocnik. - Spotkałeś się z Piszczem? Widziałem go dzisiaj jak pędził do Zośki z kwiatkami. Żalił się wczoraj na Lewego, ale nic nie zrozumiałem z jego monologu do słuchawki. - spojrzał porozumiewawczo na Wasilewskiego.
    Agata patrzyła na to wszystko z pobłażaniem. Jej mężowi ewidentnie się nudziło, odkąd Piszczek zaczął spotykać się z Zośką i ich wspólne piwka musiały ustąpić randkom z oblubienicą. Ona nie narzekała aż tak bardzo, bo mężuś zajmował się domem pod jej nieobecność i miał większy kontakt z Oliwką.
Mała była teraz na etapie ogromu miłości do tatusia.
    - Widziałem się z nim. - odpowiedział Wasilewski. - Smażyli naleśniki.
    - I mieli się całować!- wtrąciła się Zuza.
    Błaszczykowski spojrzał na dziewczynkę ze zdziwieniem. Młodzież za dużo wie, ale ta dziewczynka zdecydowanie powinna mieć więcej do czynienia z kobietami. Czego ten Wasilewski ją uczy?
    - Zuza mówiłem ci już, żebyś nie opowiadała przy ludziach o całowaniu!- stoper udał groźną minę, ale córka jego kuzyna wcale nie wyglądała na przejętą naganą.
    - Słyszałam jak mówisz do pana Dudki, że niektóre kobiety najpierw się całuje a potem włącza mózg! - rozbrajająca szczerość Zuzi doszczętnie rozbiła dorosłych. Agata wyszła pilnie do łazienki a jej ramiona podejrzanie się zatrzęsły, Kuba popłakał się ze śmiechu a Wasyl oblał purpurą.
    - Lepiej cenzuruj swoje wypowiedzi.- wychrypiał czerwony ze śmiechu Kuba.


    Tymczasem w domu Roberta szykował się posiłek. Anka wróciła przed kilkoma dniami z Polski, gdzie uczęszczała na wykłady ze zdrowego żywienia. Owe wykłady przeprowadzała jakaś znana pani profesor na co dzień pracująca w Szwajcarii.
    - Ugotuję ci przepyszny obiadek.- narzeczona pocałowała Roberta w  same usta, na co on odpowiedział z namiętnością. Pocałunek jednak nie trwał zbyt długo, bo Anka kątem oka zauważyła, że w kuchni kupi zupa.
    Lewy sfrustrowany postawą narzeczonej poszedł do sypialni, zastanawiając się po co właściwie się z nią żeni?
    Odpowiedź była prosta. Reputacja i renoma jaką wypracował sobie przez lata wyrzeczeń, nie mogła zostać zaprzepaszczona zwłaszcza, że na styczeń szykował się do podpisania umowy z Bayernem.
Nie może prowadzić takiego życia prywatnego jakie by chciał. Najchętniej wyskoczyłby do klubu ze Szczęsnym, napił się kilku piw, zabawił się z chętnymi laseczkami. Nic z tych rzeczy jednak nie można było mu robić! Był więźniem swojej nieskazitelnej reputacji i musiał udawać zakochanego w Ance.
    Och gdyby tylko Zara raczyła w końcu pokazać się w Dortmundzie, zamiast tego musiał słuchać ględzenia Anki o zbliżającym się ślubie. W dodatku irytował go związek Piszczka z Zośką Kochmańską.
Wiedział dokładnie kim ona jest i gdyby nie durna Kenia i spowodowany przez nią wypadek, Kochmańska szukałaby na nim zemsty. Nie pamięta go ku jego ogromnej uldze, ale też wkurzał go fakt, iż ma na nią ochotę. Przeleciałby ją nawet gdyby nie była tak atrakcyjna, tylko po to żeby Piszczka zalała krew.
    Nienawidził tego dupka. Trzymał się z Błaszczykowskim, który powinien kumplować się z nim- Lewym! Razem stworzyliby duet gwiazd, prawdziwych przyjaciół, ale Kuba wolał tego picusia glancusia ze Śląska.
Jeszcze tego pożałuje!
    Złowrogie myśli Lewego przerwało nawoływanie Anki z dołu. Dobrze, że w końcu coś zje bo od tej papkowatej owsianki na śniadanie zrobiło mu się niedobrze i wszystko zwrócił. Pokłócili się i Anka ze łzami w oczach obiecała zrobić dla niego coś specjalnego.
    Wszedł do jadalni z triumfalnym uśmiechem, który momentalnie zgasł na widok tego co tam zastał. Na środku stołu leżały czerwone placki, wyglądające jak krowie kupy a w misce obok dojrzał kiełki.
W wazie bulgotała jakaś zielona breja udekorowana nasionami i pietruszką, której tak nienawidził!
    - Co to jest?- jęknął nieszczęśliwie.
Anka rozpromieniła się jak słonko na wiosnę.
    - Chipsy z buraczków z kiełkami i zupka z pora z nasionami. Musisz zjeść lekko i pożywnie, żebyś miał siłę na boisku.
    - Ale ja chciałem schabowego kobieto!- zaryczał niczym ranny łoś.
Anka wzięła się pod boki z miną wskazującą na to, że nie będzie tolerowała żadnych sprzeciwów.
    - Od schabowego zrobi ci się bojler, chcesz stracić piękną rzeźbę ciała? Chcesz wyglądać jak statystyczny Polak z bębnem na wierzchu?- zapytała a on wiedział, że to koniec jego marzeń o dobrym obiedzie.
    Miała go w szachu i znała słaby punkt. Nie mógł znieść  myśli o tym, że stanie się gruby i nie poleci na niego żadna laska.
Zjadł wszystko z ogromnym obrzydzeniem, udając że breja i krowie placki to naprawdę frytki, schaboszczak i suróweczka z kapusty.


    Lewy po obiedzie zaserwowanym przez narzeczoną, wsiadł do swojego AudiR8 sunąc do siedziby klubu.
Zajechawszy na parking ledwo miał siłę, aby udać się do szatni.
    W pomieszczeniu panował gwar, koledzy z uśmiechami od ucha do ucha, przedrzeźniali się wymieniając uwagi na różne tematy.
Lewy z miną, zdechłego dorsza podążył do swojej szafki. Ledwo miał siłę otworzyć drzwiczki, które jakby mu na złość zatrzasnęły się i nie mógł sobie z nimi poradzić.
    Kuba i Piszczu obserwowali to wszystko z ledwie tłumionymi uśmieszkami satysfakcji. Wiedzieli co gnębi Bobka. Znowu miał na obiad buraczane chipsy, krem z pora i dwa liście sałaty.
Oni zaś zjedli porządny obiad składający się z tradycyjnego schabowego, ziemniaków oblanych stopionym masełkiem i dużej porcji mizerii. Nie oparli się również pomidorowej z makaronem domowej roboty. Na deser Zośka i Agata podały płonące lody. A po treningu wypiją po browarku, zapraszając na niego Wasyla i dziewczęta.  Co sobie będą żałować! Lewy niech cierpi!
    - Co jest Lewusku, głodny jesteś?- Marco Reus podszedł do markotnego i bladego Roberta. - Co miałeś na obiad?
    Kuba i Piszczu nadstawili radary, reszta szatni zamarła w niemym oczekiwaniu.
Lewy oparł ciemną głowę o drzwiczki do szafki, przymknął oczy i przemówił.
    - Miałem chipsy z buraka...- rzekł tak cicho, że stojący na samym końcu Weidenfeller ledwie dosłyszał.
    - A na drugie gerberek?- zarechotał Piszczu.
Lewy zmroził ich spojrzeniem rybich oczu.
    Kuba może i by się przeraził, ale "Zemsta śniętego dorsza trzy" już dawno nie robiła na nim wrażenia.
    - Zupa krem z pora!- niemalże wykrzyknął Lewy, ale zaraz ucichł, bo żołądek przycisnął mu się do kręgosłupa ssąc potwornie, jakby ktoś wałkował po nim szczotką od odkurzacza.
    - I zapewne liść sałaty?- dodał złośliwie Błaszczykowski.
    Cała szatnia buchnęła śmiechem. Co poniektórzy pokładali się na podłodze, czując jak głupawka nie daje im spokoju. Lewy postanowił się obrazić. Resztką sił, nadludzkim wręcz wysiłkiem, wyczołgał się z szatni idąc popłakać w kąciku nad swym okrutnym losem i nieczułymi kolegami z szatni. W Bayernie na pewno go zrozumieją.
A on jeszcze pokaże tym patałachom, zwłaszcza zaś Piszczkowi. Uwiedzie Zośkę i nie będzie zmiłuj.


___________________________________________________________________________
Witajcie! 
Z Lewego jak zwykle wychodzi mi wredna kreatura, ale nie dziwcie się ja go naprawdę nie znoszę i to wszystko udziela się w opowiadaniu. 
Znowu długo mnie tutaj nie było i przyznaje się bez bicia cały czas mam myśli, żeby rzucić to opowiadanie i sama nie wiem co mnie tutaj jeszcze trzyma. 
Jestem w żałobie z powodu Kuby i jego kontuzji :( Dodatkowo wiem jak koszmarna to kontuzja, bo sama przeszłam przez taki sam uraz a kolano boli mnie po dziś dzień. 
Szczęście w nieszczęściu jest takie, że Kubulek będzie tatą po raz drugi! 
Życzę Wam miłego czytania! 
                                                           Pozdrawiam Fiolka :*

7 komentarzy:

  1. Końcówka rozbawiła mnie do łez:D I dobrze tak Lewemu! Niech wsuwa gerberki^^
    Co do Wasyla i Dominiki: no cóż... kto się czubi, ten się lubi:) może i w tym przypadku tak będzie;P O ile się wcześniej nie zagryzą;)
    Mała Zuzia jest przeurocza, dużo z nią śmiechu:D
    Świetne opowiadanie, oby tak dalej^^ Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobrze, że Lewy tak Ci wychodzi. Nie lubię gościa jak mało kogo. Niech mu ta zupa uszami zacznie wychodzić, a od Zuzy niech się odpierwiastkuje. Ogólnie wyznaję zasadę kto się czubi ten się lubi, ale chyba Dominika z Wasylem się nie bardzo lubią, no cóż od nienawiści do miłości jeden krok ;P
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z przedmówczynią !! Lewy dupa - zupa na morderce !!
      Rozdział baaaardzo pozytywny, a uwaga odnośnie "kobiet, które najpierw się całuje, a dopiero później myśli" rozbawiła mnie, jak Błaszczykowskich xD
      Pozdrawiam, Nevada

      Usuń
  3. Faktycznie, niezła kreatura Ci z Lewego wychodzi :) Ale to dobrze, bo zazwyczaj wszystkie autorki pokazują go w cukierkowej, wyidealizowanej wersji. A tu jest inaczej :D
    Chipsy z buraczków rządzą :P
    Zuzia jest kochana :)
    A Wasyl niech się faktycznie czasem w język ugryzie :P
    buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedny Wasylek, a to go Zuza zrobiła :D Niech uważa o czym nawija do Dudiego następnym razem :D:D:D:D A opis obiadku jaki żoneczka ugotowała Lewemu mnie zabił, gerberek, no nie mogę :D:D:D:D:D:D:D Aż się mama pytała co tak ryczę, bo sąsiadka się skarzyła :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahahahahaha :D
    Uśmiech nie schodzi mi z twarzy :)
    Gerberek ! Piszczuś jest cudny :*
    Świetne po prostu :) Zawsze ci się udaje mi poprawić humor :)
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahaha ;D Tak mi nie szkoda Lewego ;D Też go nie lubię ;D Zuzia szczera do bólu :) Czekam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli masz zamiar napisać "Fajny blog zapraszam do mnie" to oszczędź sobie czasu i stukania w klawiaturę.
Do reklamowania swojej twórczości służy zakładka SPAM!